Co nas kręci, co nas podnieca, czyli subiektywnie na każdy temat

wtorek, 28 lutego 2012

Blogosfera

Witajcie kochani:)
          Kilka dni temu został ogłoszony konkurs przez onet.pl na najlepszy blog roku 2011. Znamy już zwycięzców. Nagrodę główną zdobył Paragon Podróży, blog z którego dowiecie się jak bez wydawania fortuny poznawać świat dobrze się przy tym bawiąc. Oczywiście nie obyło się bez wyróżnienia głównego, które przypadło Piktografice i Zorkowaniu. Ponadto mamy również zwycięzców w takich kategoriach jak: Ja i moje życie, Profesjonalne, Polityka i społeczeństwo, Podróże i daleki świat, Kultura, Foto, video, komiks, Blogi literackie, Moje zainteresowania i pasje, Absurdalne i offowe, Teen. Należałoby również wspomnieć o Blogach blogerów i Wyróżnieniach specjalnych, właśnie w tej kategorii nagrodę otrzymał Make Life Easier. Blog, który jest moja inspiracją a jego czytanie sprawia mi wiele przyjemności. Serdecznie gratuluję i życzę dalszych sukcesów:)
           Według mnie taki konkurs to świetny pomysł. Jest tak wiele osób, które posiadają blogi. Za jego pomocą dzielą się z innymi ludźmi swoimi zainteresowaniami, pomysłami, bądź problemami. Poruszane są w nich najróżniejsze tematy, dlatego każdy z nas może znaleźć w nich coś dla siebie. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele możemy dowiedzieć się o twórcy danego bloga, po przeczytaniu kilku postów napisanych przez niego. Z własnego doświadczenia wiem, że czytanie blogów wciąga;) Mam dwa ulubione, które odwiedzam przy każdym włączeniu komputera i za każdym razem odnajduje w nich kolejne ciekawostki. Od dłuższego czasu stałam po jednej stronie tej „bajki”. Byłam, jestem i będę gorliwą czytelniczką, jednak od niedawna znajduję się po dwóch stronach. Kogoś kto czyta blogi i kogoś kto je pisze, ponieważ razem z moją koleżanka ze studiów założyłyśmy bloga. Teraz my także będziemy dzieliły się z Wami przemyśleniami związanymi ze współczesnymi wydarzeniami. Mam nadzieje, że „wypisanee” przez nas myśli i spostrzeżenia będą dla Was smacznym kąskiem a dla nas inspiracją do tego aby pisać jeszcze więcej.


                                                                                                                                    Sandra :)

Buszując w sieci

     Dziś wybrałyśmy się na polowanie. Nie zabrałyśmy ze sobą sieci, ponieważ same w nią wpadłyśmy. Chciałyśmy znaleźć jakiegoś ciekawego i wartego uwagi bloga. Od pewnego czasu zaglądamy na bloga sławnej już w internecie Kasi Tusk www.makelifeeasier.pl  i postanowiłyśmy naskrobać Wam właśnie o nim :)
     Po kliknięciu w linka ukaże się wam bardzo "schludna" strona, kolory są stonowane ale nie nude! Wszystko tworzy tam wielką całość przez co jest bardzo harmonijne. Wygląd współgra idealnie z tekstem, który także jest uporządkowany. 

 
         Blog poświęcony jest głównie ukazaniu życia młodych kobiet. Autorka, a raczej autorki pokazują jak ładnie i w miarę tanio się ubrać, gdzie i co smacznie zjeść lub po prostu ciekawie spędzić czas wolny. Wszystko to oprawione jest sporą ilością zdjęć, najczęściej autorstwa Kasi i Zosi. 
          Wpisy nie są długie, jednak zaspokajają ciekawość czytelników. Specjalnie nie użyłyśmy formy "czytelniczek", ponieważ między fanami bloga znajdują się także mężczyźni. Znaleźli się nawet na tyle odważni, by sparodiować wpisy dziewczyn poprzez utworzenie strony na facebook'u o nazwie Make Life Harder :)







          Fani bloga dziewczyn to nie tylko mlode kobiety i szaleni mężczyźni, ale także starsi, doświadczeni "mieszkańcy" sieci. Świadczyć o tym może chociażby nagroda za Najlepszy Blog Roku 2011, ktorą Makelifeeasier otrzymał w kategorii Wyróżnienie specjalne. Nagroda jak najbardziej zasłużona, ponieważ autorki nie ograniczają się tylko do dodawania wpisow, ale utrzymuja kontakt z komentującymi fankami ich strony. 
           Na sam koniec gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów. A sobie życzymy tych pierwszych! :)

xoxo Wiola i Sandra <3

sobota, 25 lutego 2012

And the Oscar goes to...

     
 Witajcie! Pierwszy wpis, wita Was ;) Mamy nadzieję, że polubicie naszego bloga. Nie musicie śnić o nim po nocach, ale jedna myśl dziennie to już sukces ;)) W takim razie przechodzę do tematu dzisiajeszego posta!

        Jestem świeżo po 1:38:54 z  Marilyn. To 7 film, który obejrzałam (do tej pory) z listy nominowanych w tym roku.* Jutro rozdanie i wszystko stanie się jasne. W tamtym roku miałam jednego, największego faworyta, jeżeli chodzi o film roku jak i aktora-moje serce i podziw oddałam dla "The King's speech" oraz, oczywiście Colina Firth'a (kocham go!). Teraz, kciuki trzymam za Michelle Williams, która wcieliła się w MM.
        Bardzo zdziwiłam się, kiedy ogłoszono nominacje. Moje zdziwienie spowodowane było brakiem nominacji dla samego filmu, ponieważ nominację dostała właśnie Williams. Jeżeli mam być szczera, dzieło Simona Curtis'a bardziej zasługiwało na nominację niż film Allena. Ale to w końcu zdanie Akademii, dlatego kciuki w tym roku trzymam za "Artystę", chociaż wszyscy wiemy, że szczególnie ich nie potrzebuje ;) Żałuję, że nie widziałam jeszcze "Żelaznej damy" ponieważ chętnie zobaczyłabym tą wybitną rolę Meryl Streep, która zapewne (mimo moich kciuków) przyniesie jej statuetkę w kategorii Najlepsza Aktorka. Wierzę jednak, że jeżeli nie zdarzy się to jutro-nazwisko Michelle prędzej czy później odczytane zostanie na gali Nagród Akademii.
        Podczas oglądania doszłam do kilku wniosków. Cały film był o Marilyn, jednak to nie ona była główna bohaterką. Oczywiście, gdyby nie ona, życie bohaterów nie uległo by zmianie, jednak cały film wirował w okół uczuć młodego Colina. Ich drogi zeszły się, przez co mogliśmy bliżej poznać MM, która wcale nie zawsze była i nie zawsze chciała nią być. Uznaję rolę Monroe, za bardzo trudną i wymagającą, ponieważ Michelle nie tylko musiała zagrać gwiazdę, jej zagubienie, szaleństwo, ale również musiała pokazać jakie trudności sprawiało Marilyn odgrywanie innych ról. Powiecie pewnie, że każdy kto gra aktora w filmie tak ma. Ja odpowiem jednak: tu jest inaczej. Dlatego odsyłam Was do zobaczenia tego pięknego, pięknego filmu ;)
        Ale nie skupiałam się tylko nad głównymi postaciami. Moją uwagę od początku przyciągnęła Emma Watson i mimo, że wystąpiła w niewielu scenach, bardzo mi się spodobała. W ogóle nie myślałam o niej przez pryzmat Hermiony. Patrzenie na nią sprawiało wiele przyjemności i chętnie zobaczyłabym ją w wielu innych filmach.
        Mogłabym tak siedzieć i pisać całą noc, najpierw o tym filmie, później o kolejnych. Książki i filmy-to polecam każdemu. To cudowne uczucie, kiedy możesz wkroczyć w inny świat,w wiele innych światów. Każda nowa okładka wprowadza w zupełnie inną rzeczywistość. Na sam koniec zachęcam Was do zobaczenia "My week with Marilyn". Naprawdę warto, każda minuta jest bezcenna. A Michelle Williams jest olśniewająca.

                                                                                                          Wasza gaduła-Wiola
(Lepiej zablokujcie mi dostęp do bloga, bo się rozkręcam!)






*Za filmy nominowane uznałam wszystkie, które 
dostały nominację w kategoriach aktor,scenografia,
 scenariusz, efekty, muzyka itp.