Nadszedł ten czas kiedy studenci namiętnie szorują okna, robią pranie czy wycierają kurze. Szkolą swoje umiejętności kulinarne czy zaczynają uprawiać sporty wyczynowe. WSZYSTKO, tylko nie nauka.
Kiedy mamy uczyć się do sesji nawet ściana przed nami staje się ogromnie ciekawym zjawiskiem. W tym czasie nie mamy snów, bo nie dostępujemy zaszczytu jakim jest sen. Miesiące pilnej nauki przeobrażają się w tygodnie walki! Zazdrościmy maturzystom, którzy wylegują się na słońcu, z zawiścią spoglądamy na licealistów, którzy teraz tylko chodzą na lekcje, by chodzić. Z lękiem spoglądamy w stronę wykładowców. Szukamy tajemnych ksiąg z tajemnymi zaklęciami, roznosimy ulotki by stać nas było na skserowanie miliarda stron notatek...
Pełni obaw patrzymy na indeks, na budynek uczelni, czy w końcu na sale wykładowe. W lewej dłoni ściskamy długopisy, w prawej różaniec. Wszystko oddamy za to, żeby ta czarna dziura w naszych głowach zniknęła. Z duszą na ramieniu wchodzimy do sal...
przemyślane - wypisane ;)
Co nas kręci, co nas podnieca, czyli subiektywnie na każdy temat
poniedziałek, 4 czerwca 2012
poniedziałek, 21 maja 2012
Magia pióra
To cudowne uczucie, kiedy po kilku godzinach masz ukończony tekst. Z językiem wywalonym na plecy pędzisz, by oddać swoją pracę. Pełen uśmiechu i samozachwytu oddajesz dzieło ostatnich dni w ręce oceniającego i słyszysz pięknie brzmiące
"Nie wiem, czy Pani sama to napisała"
Chcesz odetkać sobie uszy, przetrzeć oczy, czy w końcu parsknąć śmiechem. Bo to chyba jakiś żart... Siedzisz, płodzisz każde zdanie milion lat, słońce świeci, wolność stoi tuż za rogiem, a potem ktoś stara Ci się wmówić, że TWOJA praca nie jest wcale T W O J A. A kogo? Pytasz zszokowany. Misia gogo, to chyba jedyna słuszna odpowiedź na takie pytanie. Ale czy możesz się bronić? Czy "domniemanie niewinności" obowiązuje też w takich sytuacjach? Bo niby jak masz udowodnić, że wszystko co Oceniający widzi na kartce wyszło spod Twoich palców kilka chwil temu. Czy tak trudno pogodzić się z tym, że student może być kreatywny, że sam może wpadać na ciekawe pomysły, które są tak fajne, że aż trudno uwierzyć, że sam je napisał? Usiąść i napisać całą pracę, słowo w słowo tak od ręki? Nienawidzę takich momentów, kiedy starają się nam wciskać jakieś kity, a są ślepi na prawdziwe kopie. Bo w końcu PLAGIAT PLAGIATOWI nierówny.
Co dzieje się, kiedy ktoś zerżnie jedno, dwa zdania z jakiegoś tekstu? Istny Armagedon! Sąd Rodzinny, CSI i Komisarz Alex wkraczają do akcji. Bo przecież nie możemy pozwolić, żeby ktoś taki zasiadał wśród grona naszych studentów! Szukają problemu tam, gdzie go nie ma. Tocząc pianę z ust, nie widzą kiedy ktoś żywcem bierze, wkleja, kopiuje cudze artykuły i bez mrugnięcia okiem, podpisuje się pod nimi własnym nazwiskiem.
Mam ochotę krzyczeć : "Jestem do cholery studentką dziennikarstwa! Kiedyś mam tworzyć własne teksty, publikacje i to obelga, kiedy ktoś rzuca mi w twarz hasło <plagiat>. " Mam ochotę. Jednak nie zrobię tego. Bo nie wypada. Bo nie wolno. Bo istnieje milionpięćsetstodziewięćset powodów dla których lepiej tego nie robić. Bo zawsze jest jakieś ale, które blokuje. W tym momencie blokuje naszą możliwość obrony.
Nie będę silić się o zaskakującą puentę. Powiem tylko, że jeśli mamy coś, co jest nasze, brońmy tego. Brońmy tego, co wychodzi z naszych głów!
Amen
niedziela, 13 maja 2012
Blue Ive Carter
Dziewczynka, na którą czekał cały świat, nie tylko ten związany z show biznesem. Blue Ivy Carter córeczka gwiazd wielkiego formatu Beyonce i Jaya-Z przyszła na świat 7 stycznia 2012 roku. Wiele osób pomimo, że mała ma dopiero cztery miesiące już teraz wróży jej karierę na miarę rodziców. Taka mieszanka genów na pewno nie pójdzie na marne.
Sztuczny brzuszek
Jednak nie wszystko było takie proste, jakby mogło się wydawać. Ciąża Beyonce
obiegła cały świat. Media rozpisywały się o niej każdego dnia. Ona sama
twierdzi, że zamieszanie wywołane wokół jej osoby jest nie potrzebne.
To jednak nie ostudziło zachowania dziennikarzy, którzy uparcie
twierdzili, że piosenkarka wcale nie była w ciąży. Oliwy do ognia dodawał fakt związany z jej wystąpieniem w programie Sunday Night, w którym udzieliła wywiadu. Wszyscy z niedowierzaniem obserwowali to, co działo się na planie. W chwili, gdy piosenkarka siadała na swoim miejscu, oczom wielu osób ukazał się zabawny obraz. Brzuszek gwiazdy w dość dziwaczny sposób zgiął się, zupełnie zmieniając swój kształt. I wtedy wszystko się zaczęło. Rozpoczęła się medialna wojna dotycząca spekulacji, czy aby na pewno Beyonce jest w ciąży???
Tajemniczy poród
Gdy po
dziewięciu miesiącach na świat przyszła córeczka Beyonce komentarzom
nie było końca. Głównie ze względu na to, że cały poród był owiany
tajemnicą. Przyszli rodzice wynajęli pokój w klinice Lenox Hill Hospital
, w którym za jedną noc trzeba było zapłacić bagatela 800 dolarów.
Ponadto Knowles na piętrze, na którym mieścił się jej pokój
przeprowadziła rewolucje na miarę Magdy Gessler. Kazała wyburzyć ściany i
zatrudniła armie ochroniarzy.
Wiele osób myślało, że po porodzie cały medialny szum ucichnie. Niestety tak się nie stało. Pojawiły się plotki, że Beyonce wynajęła surogatkę, która urodziła Blue Ivy Carter. Dowodem na to miał być fakt związany z tajemniczym porodem w szpitalu. Rodzice dziewczynki długo nie wypowiadali się na ten temat, ponieważ zdawali sobie sprawę, że nagminne tłumaczenie się nie przyniesie pozytywnych skutków. Dopiero niedawno gwiazda zamiast udzielać wywiadów po prostu pokazała prywatne zdjęcia, na których widać krągły, ciążowy brzuszek.
Czy sytuacja się wyjaśniła? Myślę, że tak. Jednak złośliwi pewnie i tak znajdą jakiś kolejny pretekst, aby udowodnić, że Beyonce opiera się na fikcji. Cóż taki już jest show biznes.
Czy sytuacja się wyjaśniła? Myślę, że tak. Jednak złośliwi pewnie i tak znajdą jakiś kolejny pretekst, aby udowodnić, że Beyonce opiera się na fikcji. Cóż taki już jest show biznes.
Witaj na świecie malutka
Gdy Beyonce i Jay-Z zostali rodzicami zaprzyjaźnione z nimi gwiazdy zaczęły składać życzenia przez Twittera. Pierwszym był potentat muzyczny Russell Simmons: "Gratulacje dla moich dobrych przyjaciół Beyonce i Jaya-Z". Zaraz po nim napisała Rihanna: "Witaj na świecie księżniczko Carter. Ciocia Rih". Dzięki temu Blue Ivy Carter może pochwalić się sporym gronem cioć i wujków. Matką chrzestną dziewczynki została Kelly Rowland. Jay-Z zapowiedział, że zamierza rozpieszczać swoją córeczkę. Specjalnie na jej cześć nagrał kawałek zatytułowany "Glory". Zarówno on jak i Beyonce znani są z tego, że bardzo strzegą swojego życia prywatnego. W tym przypadku radość wzięła górę, dlatego szczęście, które go spotkało postanowił wyrazić przez muzykę.
sobota, 28 kwietnia 2012
Rozpisz się !
Dla pisarza cierpiącego na tymczasowy brak weny twórczej, pomocą może okazać się zwyczaje bazgrolenie. Idąc za instrukcją : Usiądź przed czystą kartką, oczyść swój umysł. Nie myśl nad tym co musisz napisać, wspomnieniami wróć do przeszłości, wsłuchaj się w otaczające Cię dźwięki i zacznij powolnie ruszać piórem. Każde słowo, które przyjdzie Ci do głowy, każdą myśl-przelej na papier. Poświęć na to "ćwiczenie" ok 20 minut. Zobaczysz, że stopniowo będziesz się otwierał coraz bardziej i w końcu, spłodzisz tekst, o którym od tak dawna marzyłeś.
Brzmi trochę głupkowato, prawda? Przyznam się, że jeszcze tego nie próbowałam ( może dlatego moje "dzieło" siedzi zamknięte w folderze, w stanie surowym), jednak myślę, że dla nas, przyszłych dziennikarzy może się okazać pomocne. Może nie w takiej formie, lecz podobnej ....
Przechodząc jednak do sedna: nikt z marszu nie staje się wybitnym muzykiem, atletą, czy w końcu dziennikarzem. Każdy potrzebuje odpowiedniego treningu, swojego rodzaju rozgrzewki. MY, w ramach swojej dostajemy różnego rodzaju prace do napisania (mam na myśli nasze "zadania domowe"), które może niekoniecznie zachęcają swoją tematyką. Dlatego jakiś czas temu poszperałam w internecie w poszukiwaniu miejsca dla młodych pisarzy. I znalazłam super opcje dla tych z nas, którzy z pisaniem mają zamiar w jakimś stopniu związać swoją przyszłość. Kiedy cierpimy na "niemożność twórczą", zacznijmy pisać. Jeśli nie mamy weny na napisanie pracy lub nie podoba nam się nasza forma i styl pisania- pracujmy nad tym. Czytając, możemy wyrobić sobie zdanie na pewne tematy, pisząc natomiast, możemy wyrobić sobie rękę. Możemy nasze wypociny publikować lub nie, zostawiać nie ocenione lub wystawić się na ocenę społeczeństwa internetowego. Idealnym miejscem do tego rodzaju ekshibicjonizmu twórczego jest oczywiście internet. Tu, opcji mamy wiele. Możemy tak jak ja teraz, pisać notkę na na blogu. Ten serwis, jest wielotematyczny, możemy odszukać tu miliony różnych blogów, o różnej tematyce, dlatego dla tych, którzy chcieli by pójść w stronę bardziej "odpowiednią" dla niego, jako przyszłego dziennikarza, proponuję stronę wordpress.com. Sama przyznam się, że jeszcze nie testowałam tego portalu, ale widzę, że kilkoro moich znajomych już się w nim "zadomowiło" ;) Więcej natomiast mogę powiedzieć o innym portalu, który udało mi się wyszperać. Chodzi o eioba.pl.
Hasło tego portalu to "Daj się przeczytać". Sami o sobie piszą, że miesięcznie odwiedza ich ponad 1 400 000 osób, oraz, że jest to 16 najbardziej popularny serwis publicystyczny w sieci. Brzmi zachęcająco? Jeszcze bardziej zachęci może Was tym, że tygodnik "Wprost" pisał o tym portalu :
"Złotą Stroną ostatniego tygodnia została witryna EIOBA, serwis tworzony przez społeczność, która chce się dzielić swoją wiedzą na różne tematy."
Tutaj rejestrujemy się, wklikujemy swój tekst, który trafia do poczekalni. Tam oczekuje na "wypromowanie" . Cały myk polega na tym, że inni użytkownicy wchodzą na nasz tekst, mogą oddać na niego swój głos i/lub zamieścić komentarz. I w miarę rosnącej ilości głosów nasz artykuł wypływa na szerokie wody i znajduje się w dziale Popularne. Jeśli tekst okaże się na prawdę dobry i popularny, czeka na niego miesjce na "podium" czyli ciepła miejscówka w części Rekomendowane. I tak oto, może rosnąć nasza popularność oraz chęć tworzenia mile połechtana docenieniem ;) Ja już wywiesiłam jeden artykuł i mogę potwierdzić- mam ochotę pisać, sprawdzać siebie i opinie innych :)
Na zakończenie, mój drogi Dziennikarzu, nie załamuj się, jeśli Twoje poprzednie teksty trafiły do kosza. Zamknij oczy, daj ponieść się rzecze myśli i PISZ, PISZ, PISZ a w końcu stworzysz dzieło idealne dla siebie pod każdym względem ;) Bo najważniejsza jest rozgrzewka, dlatego rozpiszmy się, tak jak rozpisujemy długopis, który po paru maźnięciach lata jak szalony po naszej kartce ;)
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Polak potrafi!
Nareszcie udało się!!! :)
Polak udowodnił, że wystarczy trochę odwagi i zaangażowania, aby powstało coś, co zachwyci cały świat. Radzimir Dębski, bo o nim mowa to młody, polski kompozytor, który wziął udział w konkursie zorganizowanym przez Beyonce na remix jej najnowszego singla "End Of Time" z płyty "4".
Radzimir wyprodukował swoje dzieło pod pseudonimem JIMEK, pokonując tym samym w konkursie ponad 3 tysiące uczestników z całego świata. Nowa wersja "End Of Time" została umieszczona w serwisie Soundcloud KLIK. Utwór odsłuchało około 1,5 miliona fanów, którzy we wstępnym głosowaniu zdecydowali, które remiksy odsłucha komisja. W jej skład wchodziły osoby wysoko "postawione" w świecie muzyki, m.in. Isabella Summers z zespołu Florence & The Machine, duński producent i
DJ Afrojack, polskie duo producenckie Wawa, nowojorczyk DJ Jus-Ske,
kompozytor i zdobywca Oscara Giorgio Moroder i oczywiście sama Beyonce.
Konkurs został zorganizowany dla osób kreatywnych, twórczych, które nie boją się wyzwań a takim właśnie człowiekiem okazał się nasz rodzimy kompozytor. Sam zainteresowany przyznał w jednym z wywiadów, że o konkursie dowiedział się na 4 dni przed jego zakończeniem ale nie wybaczył by sobie, gdyby nie wziął w nim udziału. O wygranej Radzimir dowiedział się podczas rozmowy na Skaype przez samą Beyonce.
Nagrodą za udział w konkursie były 4 tys. dolarów. Dzieło Radzimira zostanie umieszczone na oficjalnej 6-utworowej płycie Beyonce "4: The Remix", która będzie dostępna w serwisie iTunes na całym świecie od 24 kwietnia bieżącego roku. Dla młodego kompozytora takie wyróżnienie to wielki zaszczyt i możliwość pracy z wieloma ciekawymi ludźmi ze świata muzyki.
Serdecznie gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów :)
czwartek, 19 kwietnia 2012
To nie jest kraj dla starych ludzi
Dziś będzie poważniej niż ostatnio...
Nie będzie to jednak recenzja filmu o tym tytule, chociaż o filmie też będzie. Niedawno pisałam Wam o filmach, jednak nie podałam tytułu żadnego, który słania do refleksji. Dziś obejrzałam "Erratum" (reż. Marek Lechki), w którym główną golę gra, moim zdaniem wybitny Tomasz Kot. Jednak nie o jego talencie będzie dzisiaj. Dziś będzie o starości. Dlatego, że właśnie ten film, tak dosadnie pokazał "polską starość", dlatego, że codziennie się z nią stykam, dlatego, że się jej boję...
Główny bohater skłócony jest ze swoim ojcem i kiedy po latach,w celach służbowych wraca do rodzinnego Szczecina bierze udział w wypadku, w którym ginie inny stary mężczyzna. W dalszej części filmu poznajemy więcej szczegółów z życia zabitego a także zagłębiamy się w relacje ojciec-syn. W obu przypadkach historia wygląda podobnie, synowie są skłóceni z ojcami, których szczerze nienawidzą, nie wiedzą jednak, że Ci zawsze przy piersi noszą ich zdjęcie z dzieciństwa. Załamanie mężczyzn, opuszczenie ich przez żony, synów, prowadzi do tego, że ich życie jest tylko cieniem, a oni sami przypominają duchy. Ojciec głównego bohatera, Michała, mieszka sam, sprzedaje rupiecie na bazarku i prowadzi życie samotnika, nie chce rozmawiać z synem, kiedy ten go odwiedza, widać, że nosi w sercu wiele goryczy i urazy do niego. Ofiarą wypadku jest fan trylogii Sienkiewicza, którego wszyscy nazywali "Andrzej Kmicic". Wszyscy, to jednak nie jego rodzina, żona odeszła od niego, syn opuścił go w gniewie, a ona sam został w swoim starym domu z ogrodem, który kiedyś wypełniony był śmiechem żony i płaczem dziecka. Zestarzał się tam, zmizerniał, zgorzkniał, zaczął zbierać puszki ... Wiem, że takie sytuacje to nie fikcyjna rzeczywistość, która często gości w filach i książkach. Wiem, że tak dzieje się na prawdę, że tak dzieje się w Polsce. Rodzice kłócą się z dziećmi, te wyjeżdżają na drugi koniec kraju, by być jak najdalej i zapominają, lub starają się zapomnieć o tych, którzy "nie dawali im żyć"...
Czy czasami myślimy, jak wygląda życie staruszków, których tak często mijamy na ulicy? Czy oprócz wkurzenia, które czujemy, kiedy widzimy babcie z siatkami, które niczym lwice walczą o miejsca w autobusach, czujemy coś innego przebywając obok nich ? Dzisiaj kupiłam z mamą lody w budce. Kiedy szłyśmy, minęła nas starsza Pani, która nagle zagadała do mamy. Zaczęła mówić, że też zjadłaby sobie loda, ale dostała dzisiaj emeryturę to wyprawi sobie bal. Czułam jakiś uśmiech w każdym jej słowie, jednak kiedy zniknęła za zakrętem pomyślałam sobie "Ta kobieta mieszka chyba sama, skoro zaczepia obcych ludzi i rozmawia z nimi jak ze znajomymi". Nie wiem, czy tak jest na prawdę, możliwe, że tak.
Od tamtej pory myślę o tym, dodatkowo "Erratum" pogłębiło moje refleksje nad tym. Sama mieszkam z babcią i nie wyobrażam sobie, ze mogłabym zostawić ją samą, nie rozmawiać z nią całymi dnami ... Lubię przyjść do niej, pogadać, posiedzieć. Podziwiam ją za to, co co przeszła, że patrzy na świat pozytywnie. Cieszę się, że ma nas, a my mamy ją. Ale co z ludźmi, którzy są sami, opuszczeni przez bliskich, w dodatku schorowani. Życie w Polsce jest drogie, kiedy jest się młodym, jednak pełnym sił by zarabiać. Drogie pozostaje także wtedy, kiedy starzejemy się i nie mamy jak zarabiać nowych pieniędzy a przeżyć mamy za to, co państwo nazywa rentą. Słyszę wciąż, że leki idą w górę, a emerytury w dół. Nie boję się tego, ze będę stara i pomarszczona. Boję się tego, że moje życie potoczy się tak, że na starość będę mogła liczyć tylko na siebie. Dlatego myślę, że codziennie, dopóki możemy i mamy komu, pomagajmy. Nie tylko nosząc zakupy, ale chociażby rzucając uśmiech, nawet przelotny. Spędzajmy czas ze swoimi bliskimi, żebyśmy dali im poczucie bezpieczeństwa i miłości. Może nie zdołamy naprawić tego, co zaszło w ich życiach, ale możemy sprawić, że chociaż przez chwilę będzie lepsze .... ;)
Nie będzie to jednak recenzja filmu o tym tytule, chociaż o filmie też będzie. Niedawno pisałam Wam o filmach, jednak nie podałam tytułu żadnego, który słania do refleksji. Dziś obejrzałam "Erratum" (reż. Marek Lechki), w którym główną golę gra, moim zdaniem wybitny Tomasz Kot. Jednak nie o jego talencie będzie dzisiaj. Dziś będzie o starości. Dlatego, że właśnie ten film, tak dosadnie pokazał "polską starość", dlatego, że codziennie się z nią stykam, dlatego, że się jej boję...
Główny bohater skłócony jest ze swoim ojcem i kiedy po latach,w celach służbowych wraca do rodzinnego Szczecina bierze udział w wypadku, w którym ginie inny stary mężczyzna. W dalszej części filmu poznajemy więcej szczegółów z życia zabitego a także zagłębiamy się w relacje ojciec-syn. W obu przypadkach historia wygląda podobnie, synowie są skłóceni z ojcami, których szczerze nienawidzą, nie wiedzą jednak, że Ci zawsze przy piersi noszą ich zdjęcie z dzieciństwa. Załamanie mężczyzn, opuszczenie ich przez żony, synów, prowadzi do tego, że ich życie jest tylko cieniem, a oni sami przypominają duchy. Ojciec głównego bohatera, Michała, mieszka sam, sprzedaje rupiecie na bazarku i prowadzi życie samotnika, nie chce rozmawiać z synem, kiedy ten go odwiedza, widać, że nosi w sercu wiele goryczy i urazy do niego. Ofiarą wypadku jest fan trylogii Sienkiewicza, którego wszyscy nazywali "Andrzej Kmicic". Wszyscy, to jednak nie jego rodzina, żona odeszła od niego, syn opuścił go w gniewie, a ona sam został w swoim starym domu z ogrodem, który kiedyś wypełniony był śmiechem żony i płaczem dziecka. Zestarzał się tam, zmizerniał, zgorzkniał, zaczął zbierać puszki ... Wiem, że takie sytuacje to nie fikcyjna rzeczywistość, która często gości w filach i książkach. Wiem, że tak dzieje się na prawdę, że tak dzieje się w Polsce. Rodzice kłócą się z dziećmi, te wyjeżdżają na drugi koniec kraju, by być jak najdalej i zapominają, lub starają się zapomnieć o tych, którzy "nie dawali im żyć"...
Czy czasami myślimy, jak wygląda życie staruszków, których tak często mijamy na ulicy? Czy oprócz wkurzenia, które czujemy, kiedy widzimy babcie z siatkami, które niczym lwice walczą o miejsca w autobusach, czujemy coś innego przebywając obok nich ? Dzisiaj kupiłam z mamą lody w budce. Kiedy szłyśmy, minęła nas starsza Pani, która nagle zagadała do mamy. Zaczęła mówić, że też zjadłaby sobie loda, ale dostała dzisiaj emeryturę to wyprawi sobie bal. Czułam jakiś uśmiech w każdym jej słowie, jednak kiedy zniknęła za zakrętem pomyślałam sobie "Ta kobieta mieszka chyba sama, skoro zaczepia obcych ludzi i rozmawia z nimi jak ze znajomymi". Nie wiem, czy tak jest na prawdę, możliwe, że tak.
Od tamtej pory myślę o tym, dodatkowo "Erratum" pogłębiło moje refleksje nad tym. Sama mieszkam z babcią i nie wyobrażam sobie, ze mogłabym zostawić ją samą, nie rozmawiać z nią całymi dnami ... Lubię przyjść do niej, pogadać, posiedzieć. Podziwiam ją za to, co co przeszła, że patrzy na świat pozytywnie. Cieszę się, że ma nas, a my mamy ją. Ale co z ludźmi, którzy są sami, opuszczeni przez bliskich, w dodatku schorowani. Życie w Polsce jest drogie, kiedy jest się młodym, jednak pełnym sił by zarabiać. Drogie pozostaje także wtedy, kiedy starzejemy się i nie mamy jak zarabiać nowych pieniędzy a przeżyć mamy za to, co państwo nazywa rentą. Słyszę wciąż, że leki idą w górę, a emerytury w dół. Nie boję się tego, ze będę stara i pomarszczona. Boję się tego, że moje życie potoczy się tak, że na starość będę mogła liczyć tylko na siebie. Dlatego myślę, że codziennie, dopóki możemy i mamy komu, pomagajmy. Nie tylko nosząc zakupy, ale chociażby rzucając uśmiech, nawet przelotny. Spędzajmy czas ze swoimi bliskimi, żebyśmy dali im poczucie bezpieczeństwa i miłości. Może nie zdołamy naprawić tego, co zaszło w ich życiach, ale możemy sprawić, że chociaż przez chwilę będzie lepsze .... ;)
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Majty w dół, pieniądze na stół!
Ostatnio, razem z moimi rodzicami oglądałam tv. Kiedy w końcu dorwałam pilota, biegałam po kanałach jak szalona. Zatrzymałam na jakimś kanale muzycznym i poszłam po herbatę. Kiedy wróciłam, zastałam moich rodziców "wpatrzonych" w ekran z delikatnym niesmakiem wypisanym na twarzy. Wtedy wypowiedział się Pan domu, czyli mój tato:
- Czy one wszystkie muszą teraz tańczyć w majtkach?
Moje oczy powędrowały w stronę tv i faktycznie, zobaczyłam wymalowaną laskę, wyginającą obalsamowane ciało zakryte powycinanym kostiumem kąpielowym. I zaczęłam myśleć...
Historia z poprzedniego posta powtarza się. Znowu czuję się (jako odbiorca) jak głupia owca prowadzona na rzeź. Dostaję czasami naprawdę fajną piosenkę, miło się jej słucha, wpada w ucho itp. Najgorsze zaczyna się jednak po premierze klipu.... Gotowy produkt, który otrzymuję jest na prawdę gotowy, nawet powiedziałabym, że czasami przypomina fast-food.(I nie mówię tu o użyciu burgerów w teledysku!) Porównanie do fast-foodowego żarcia dlatego, że większość obecnych video opiera się na jednym schemacie: śpiewaj, tańcz i świeć pupą ( opcjonalnie łap się za kroczę). Tak jak cheesburger, powstaje z proszku tak niektóre teledyski są niczym zupka instant-wystarczy dodać trochę wody, zamieszać i gotowe! Na prawdę, jest to męczące.
Prym w nagich teledyskach wiodą naturalnie hip-hopowcy, nie wiem, jak to ma się do ich tekstów bo nie słucham zagranicznego rapu, jednak widziałam parę basenowych klipów... Jeżeli chodzi o muzykę, która dociera do szerszego grona odbiorców, to muzyka pop obfituje w całe setki nagich, pół-nagich czy artystycznie-nagich teledysków. To dorabianie ideologi do poświecenia nagim ciałem jest już żenujące. Ogólnie z klipu na klip, najbardziej denerwuje mnie Lady Gaga. Przykładem "cielesnych" ruchów, blasku gołego tyłka i, (o matko!) motywu ???!! rodzenia jest jej Born this way .Na naszym podwórku, cóż, królowa jest tylko jedna i to Doda najbardziej szaleje w swoich teledyskach, aż nawet nie chce mi się szukać jej klipów, z resztą myślę, że każdy z Was widział chociaż jeden z jej "dzieł"(w każdym znajdzie się coś, godnego uwagi), chociażby hitową "Dżagę".
Czy w obecnych czasach artysta popowy, aby osiągnąć sukces musi na każdym kroku prezentować swoje fizyczne walory? Na szczęście, nie jest to jedyny sposób na promocję czy zarobek. Zawsze znajdą się gwiazdy, ku których talent obroni się sam. Na szczęście! Dlatego teraz zostawię Was z kilkoma świetnymi piosenkami, które mają bardzo dobre klipy. I wiem, że nie spłonę rumieńcem, gdzyż nie zobaczycie niczego poniżej godności Waszej czy wykonawców. Wasze oczy i uszy zapraszam na ucztę i żegnam się na dziś ;)
Adele-Rolling in The Deep
Brodka- Krzyżówka Dnia
Lana Del Rey-Video Games
P.S Nie każdy teledysk, w którym widzimy piosenkarkę w kostiumie jest wulgarny czy nie smaczny, dlatego w ramach dowodu, Beyonce - Why Don't You Love Me, osadzony w tematyce pin-up, jednak przyjemny dla oka :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)